Wstęp
Demonologia jest nauką o ludzkim lęku. W ujęciu etnograficznym opisuje formy wyrażania lęku w kulturze ludowej i sposoby radzenia sobie z nim.
Wszyscy się czegoś boimy. Kiedyś płanetników, wampirów i mamun. Dzisiaj bytami demonicznymi są wielkie korporacje – Big Farma, Monsato, tajny Światowy Rząd. Naszym sposobem oswajania lęku przed nimi jest demaskowanie tych demonów za pomocą teorii spiskowych. Musimy jednak wziąć poprawkę na to, że my żyjemy jednak w znacznie większym poczuciu bezpieczeństwa niż mieszkańcy wsi kilkaset lat temu. My możemy w każdej chwili zadzwonić po pogotowie, policję, straż pożarną lub inną specjalistyczną pomoc. Nasz świat jest pełen zabezpieczeń, których kiedyś nie było, więc ludzie musieli żyć w znacznie większym napięciu psychicznym. Swoje robił też brak światła – w mroku i półmroku ludzka wyobraźnia pracuje znacznie silniej. Stąd taka różnorodność bytów demonicznych kiedyś, ale one nie zniknęły całkiem, tylko dostosowały się do naszych czasów i kultury.
Wspólnym mianownikiem wierzeń demonicznych jest ludzki lęk. Same opisy demonów są konwencjonalne i zmienne – to jest zawsze ten sam zestaw motywów dotyczących wyglądu, pochodzenia i sposobów działania, które mogą być przypisywane różnym demonom. One zawsze wyglądają podobnie np. mają czerwone czapki lub czerwone cienie, pochodzą od ludzi zmarłych nagle lub mających defekty fizyczne. Tym co jest w tych wszystkich opowieściach najistotniejsze to jakieś straszne „Coś”, które gdzieś straszy, a więc pierwotny lęk. I dopiero potem ten lęk jest jakoś nazywany, oswajany i redukowany.
Rodzaje lęku
Demony pojawią się wszędzie tam, gdzie pojawia się lęk. Personifikacje demoniczne są upostaciowieniem tego lęku, jego zracjonalizowaniem (choć niekoniecznie całkiem racjonalnym), oswojeniem i ukonkretnieniem. Skoro bowiem już wiemy z czym mamy do czynienia, to możemy przedsięwziąć jakieś kroki zaradcze – unikać demona, odpędzić go, obłaskawić lub wydać mu walkę. Aby zapanować nad lękiem musimy go najpierw spersonalizować, nadając mu postać demona i przypisując temu demonowi konkretne cechy charakteru, żeby wiedzieć co on lubi, co go drażni i jak najlepiej wobec niego się zachować.
Skoro więc źródłem demonów jest ludzki lęk, musimy rozważyć podstawowe postacie lęku, a następnie określić skąd się one biorą.
Co wywołuje w nas lęk? Każde przekroczenie jakiejś granicy w przestrzeni i obyczaju. Każde wejście na nowy teren. Każdy stan niepewności. Każde naruszenie jakiejś sfery społecznego tabu – kiedy nie jesteśmy tam gdzie powinniśmy teraz być i nie robimy tego co teraz powinniśmy robić razem z innymi. Kiedy się wyłamujemy z jakichś reguł społecznych. Kiedy stajemy się obcymi w obcym otoczeniu. Kiedy zagrożony jest nasz dobrobyt, nasze zdrowie i życie, albo naszych najbliższych. Wreszcie lęk wywołuje w nas każde doświadczenie sfery sacrum.
Dodatkowym lękiem, który przyszedł razem z chrześcijaństwem jest lęk przed powracającymi, niespalonymi zmarłymi – upiorami, wampirami i strzygami oraz demonami żerującymi na trupach (np. litewska Giltine wysysająca jad trupi i wstrzykująca go żywym).
Łatwo zauważyć, że wymienione wyżej lęki mają bardzo różne natężenie. Niektóre napięcia psychiczne są minimalne jak podczas przejścia granicy pomiędzy polem a lasem. Niektórzy mogą więc o sobie powiedzieć, że nie lękają się takich rzeczy. Zauważmy jednak, że bohaterami większości opowieści demonicznych są ludzie, którzy byli zbyt odważni i nie okazali obawy i respektu wtedy gdy było trzeba. Mamy więc zawsze pilnować się w sytuacjach granicznych – to jest główne przesłanie opowieści o demonach.
Rozważymy teraz jakie demony towarzyszą poszczególnym rodzajom ludzkiego lęku.
Pierwszy jest lęk nabożny, przyjemna ekscytacja, dreszcz emocji, odczuwamy wobec istot, które chcielibyśmy spotkać, do których mamy szacunek i oczekujemy ich wsparcia. Typowe przykłady do duch przodka, domowik, skrzat, latawiec spełniający życzenia, strażnik miejsca (wodnik, dziad borowy, Skarbnik), duch statku (klabaternik), duch kuźni, biała dama. Spotkań z takimi istotami nie unikamy, wręcz przeciwnie, a gdy się pojawią staramy się ich ugościć lub składamy im jakiś dar, by zyskać ich przychylność. Podkreślić trzeba, że demony tym różnią się od Bogów Wysokich, że ich władza ma charakter lokalny, wyraźnie określony. Jeżeli obszar podlegający władzy demona z naturalnych powodów jest znaczny (las, większy akwen wody) jego demoniczni opiekunowie zyskują status półbogów, przykładem Leszy/Borowy.
Większe natężenie ma drugi rodzaj lęku związany z naruszeniem tabu, a więc związane z nim demony są o wiele groźniejsze, ale jeszcze można je odstraszyć lub uniknąć kontaktu z nimi robiąc to co trzeba. Demony strzegące tabu to rusałki (karzące za podglądanie dziewcząt w kąpieli), mamuny i dziwożony (karzące za niedostateczną opiekę nad dziećmi i położnicami), południce, łajmy/praczki (karzące za pracę o niewłaściwej porze), błędniki (za podróż po nocy), biesy i żytnie baby (za niszczenie świętych roślin – łamanie bzu, wydeptywanie zboża), utopce i wodniki (za niewłaściwe zachowanie podczas kąpieli lub przeprawy), Leszy/Borowy (za złe zachowanie w lesie), czerwony kur (złe obchodzenie się z ogniem). Przed nimi wszystkimi chronią zabiegi magiczne i przyzwoite zachowanie.
Trzeci stopień lęku to już czysta groza, horror i przerażanie, które odczuwamy wobec tzw. korowodu śmierci w rodzinie, kiedy kolejno umiera kilka osób, wobec epidemii choroby zakaźnej, działalności seryjnego mordercy ukrywającego się w okolicy. Kiedy bezskuteczne okazują się wszelkie magiczne zabiegi i przestrzeganie zasad tabu, a więc kiedy dramatycznie niszczony jest ład, skutkiem czego jest paniczna psychoza. Ale znów trzeba podkreślić, że na ograniczonym obszarze. Jeśli klęska ma charakter powszechny (powódź, epidemia) jest to już kara od Bogów wyższych, a demony stają się wykonawcami ich woli. Do Bogów zatem trzeba się zwracać o obronę. I tak przeciw epidemii pomaga utworzenie nowego świętego gaju ze źródełkiem z leczniczą wodą, a miejsce wskazuje Matka Mokosz objawiająca się tradycyjnie na lipie – swoim świętym drzewie.
Zatem demonami grozy są upiory, wampiry, strzygi, dziewice moru, wilkołaki, płanetnicy, wiły (trąby powietrzne). Demony te atakują w świętym kręgu ogniska domowego i nie chroni przed nimi zwykła ostrożność ani zabiegi magiczne. Z tego powodu można też zaliczyć do tej grupy pomniejsze demony choroby, takie jak duszące zmory-nocnice, będące skutkiem chorób serca, astmy, choroby obturacyjnej lub nerwic lękowych czy zaburzeń posttraumatycznych.
Wpływ chrześcijańskiej propagandy
Demonologia oprócz artykulacji ludzkich lęków jest także narzędziem walk międzyreligijnych, w trakcie której bogów przeciwnika ogłasza się demonami niegodnymi czci. Taki los spotkał Bogów słowiańskich po nastaniu chrześcijaństwa. Należy więc odróżnić personifikacje demoniczne wynikające z przesłanek emocjonalnych od działań propagandowych, obliczonych na zohydzenie pogaństwa.
Przykładem demonizacja wiedźm, czyli kobiet mających wiedzę na temat zielarstwa i magii leczniczej (zamawiania chorób). Opowieści o „złych czarownicach” odrzucamy zatem stanowczo jako wyrachowaną potwarz i wyłączamy z demonologii. Zwłaszcza w odniesieniu do Matki Jagi – czcigodnej bogini lasu, słowiańskiego odpowiednika Artemidy/Diany, której domeną było bartnictwo, co można wnosić ze związanego z Jagą motywu chatki z piernika, będącej symbolem dóbr, których szafarką była Jaga. Miód jest niezbędny do wyrobu pierników, zatem skoro chcieliśmy mieć miód, wosk na świece i wypieki na bazie miodu, należało pokłonić się Matce Jadze.
Podobnie z mężem Jagi – Borowym/Leszym/Gajowym, bogiem lasu i patronem myśliwych, z którego chrześcijaństwo zrobiło diabła Borutę, mimochodem potwierdzając małżeński związek Jagi i Borowego twierdzeniem, że „czarownica jest żoną diabła”.
Oczywiście najbardziej dostało się Welesowi – on stał się w ogóle synonimem diabła, która to postać od Welesa wzięła swoje rogi. Te zaś są po prostu symbolem bogactwa, którego miarą była niegdyś ilość posiadanego bydła. Dlatego Weles bóg dostatku i bogactwa jest nazywany też „bogiem bydła”. Wodzenie na sznurze rogatego Turonia podczas kolędy zostało zapewne pomyślane niegdyś przez księży jako sposób na ośmieszenie szanowanego bóstwa w oczach ludu. Nie udało się to do końca zważywszy na motyw umierania i odradzania się Turonia podczas kolędniczego korowodu. Innymi schrystianizowanymi postaciami Welesa są diabeł Rokita strzegący podziemnych skarbów (co jest domeną właśnie Welesa) oraz duch kopalni Skarbek, który oprócz dysponowania podziemnymi bogactwami jest także strażnikiem solidnego wywiązywania się z umowy o pracę, co stanowi kolejny atrybut Welesa strażnika przysiąg i umów. Postaciami Welesa mogą być także Duchy Gór – Karkonosz i Liczyrzepa, oraz oczywiście Żmij – jego postać zoomorficzna, także strzegąca skarbów. Wszelkiego rodzaju skrzaty i inne demony chtoniczne (podziemne) należy zaliczyć do sług Welesa, stąd ich raczej przyjazna natura i surowość w stosunku do ludzi niedotrzymujących swoich zobowiązań.
Charakterystyczne jest, że pomimo wysiłków chrześcijańskich misjonarzy zachowany został wyraźny boski i półboski status Rokity i Boruty oraz szacunek do nich – są to diabły „pańskie”, strojne i dostojne, których byle baba nie może „wyonacyć”. Takie figle można robić tylko pomniejszym diablikom i demonom, w ramach tradycyjnego zabezpieczania się przed ich zakusami. Z Bogami aż po dziś dzień w demonologii ludowej żartów nie ma!
Demony dziś
Szczególnie wyrazistym przypadkiem kontynuacji i uwspółcześnienia dawnych wierzeń demonicznych jest zastąpienie mamun przez Big Farmę, czyli współczesne koncerny farmaceutyczne. Chodzi o „podmienianie dzieci”, czego przykładem może być autyzm, który nie ujawnia się wyraźnie u niemowląt, a dopiero dzieci 2-3 letnie okazują się inne, jakby „podmienione”. Ponieważ wciąż nie znamy przyczyn autyzmu, więc możliwość jego pojawienia się budzi lęk, który kiedyś tłumaczyło się obawą przed mamunami, a teraz strachem przed toksycznymi szczepionkami. Cały mechanizm psychologiczny pozostał taki sam, zmieniła się tylko forma racjonalizacji lęku – kiedyś mamuna, dziś podstępny koncern.
Sposób w jaki racjonalizujemy lęk nie musi być racjonalny. Chodzi tylko o to aby ten lęk zmniejszyć, a w tej mierze przesąd jest równie dobry jak prawdziwe naukowe wytłumaczenie problemu. Oczywiście kiedy nauka jest bezradna, jak w przypadku autyzmu, pozostaje przesąd, tylko w uwspółcześnionej wersji.
Przypomnę, że poziom lęku u naszych przodków był znacznie wyższy niż nasz, skąd ich większa skłonność do tworzenia tłumaczeń demonicznych rozmaitych zjawisk przyrody i zdarzeń życiowych. Generalnie jednak zbyt łatwo i pochopnie tłumaczymy różne rzeczy działaniem demonów nawet dziś.
Przykładem katoliccy egzorcyści, będący w większości przypadków nieodpowiedzialnymi mitomanami, opowiadającymi niestworzone brednie np. o pluciu gwoździami powstającymi z powietrza. Ponadto egzorcyści są ignorantami medycznymi, którzy nie odróżniają chorób psychicznych od neurologicznych, dających podobne objawy, przez co stwarzają śmiertelne zagrożenie dla chorych, swoimi działaniami opóźniając podjęcie prawidłowej terapii.
Co zatem z tymi demonami, skoro to wszystko to zabobon i mitomania? Otóż nie wszystko! Demon to przede wszystkim zła wola, która np. objawia się w poczynaniach ludzi o słabym charakterze i braku pewności siebie. Kiedy taki ludzki „mięczak” nagle zaczyna wykazywać perfidny upór i złośliwość, odporną na wszelkie racjonalne argumenty – mamy do czynienia z prawdziwym opętaniem. Nie piana na ustach, ani konwulsje, ale zimne wyrachowanie, zła wola są oznaką opętania. I niewiele da tutaj wygłaszanie magicznych zaklęć. Trzeba takiego demona obłaskawiać komplementami i podarkami…
Inną formą przejawu ingerencji demonicznych w naszą rzeczywistość jest tzw. prawo serii – zasada statystyczna, z której wynika, że zbiegi okoliczności muszą się zdarzać, a wydarzenia przypadkowe muszą układać się w serie powtarzających się podobnych zdarzeń. Tyle matematyka, która jednak nie tłumaczy dlaczego owa seria dotyczyła akurat takich zdarzeń, nastąpiła akurat teraz i przytrafiła się akurat temu człowiekowi. Czy stał za tym demon? To jest już kwestia wiary, która jednak w tym przypadku nie stoi w żadnej sprzeczności z wiedzą naukową. Lęk przed zbiegiem pewnych okoliczności może być już podszyty realną obecnością wrogiej istoty nadprzyrodzonej.
W takim przypadku ratunkiem jest odwołanie się do opieki i osądu Bogów Wysokich, tak jak czynili nasi Przodkowie. Jeżeli więc dręczy nas jakiś byt demoniczny, nękając seriami pechowych lub nieszczęśliwych zdarzeń, należy pokłonić się bóstwu wyższemu w hierarchii panteonu, aby ów wyższy byt nas wspomógł i przerwany został proces narastania lęku do psychozy, która dalej napędza samą siebie, a zamiast tego nastąpiło złagodzenie obaw i zamknięcie lęku w krąg, poprzez pojawienie się istoty budzącej nie strach, lecz nabożny szacunek, czyli jakiegoś wysłannika Bogów przybywającego nam z pomocą. Zwykle będzie to ktoś obdarzony mocą (kiedyś szaman, owczarz lub młynarz, dziś bioenergoterapeuta czy mądry doradca), albo duch Przodka (pojawiający się w śnie wieszczym) lub święte zwierzę totemiczne, przynoszące wyraźny znak, że nasz problem się skończył. W miejscu pojawienia się takiego znaku należy ustanowić święty gaj.
Sława!