Święte Gaje wiary rodzimej nie mają płotów! Ani tabliczek „Teren prywatny Obcym wstęp wzbroniony”. Ani fotopułapek, ani tajnych procedur dostępu dla wtajemniczonych. Do Świętego Gaju każdy może wejść, kiedy tego potrzebuje, rozpalić ogień (gotowe drewno czeka na gościa), pokłonić się Bogom i Przodkom, złożyć ofiary w prywatnej intencji (żerca jest niezbędny tylko podczas publicznego obrzędu), podumać sobie.
Owszem, mamy w polskim ruchu wiary rodzimej problem z brunatnym rodzimonaziolstwem „tradycyjnym”, zorganizowanym nam przez „braci Słowian” ze wschodu. Co więcej, ci ludzie są dużo lepiej zorganizowani od normalnych pasjonatów i osób poszukujących duchowo. Obiegną sprintem cały stadion dookoła zanim ci drudzy zdecydują się ruszyć z miejsca. Jednak jest jedna rzecz, której nie przeskoczą – płoty, które sami stawiają. Oni się boją ludzi, są sekciarzami, nie mają dość wiary, za to mają ukryte intencje, a więc się grodzą…
Po tym poznacie prawdziwy Święty Gaj, że możecie tam po prostu wejść. Jak w Gajownikach, jak w Wildze, jak Kampinosie, Wałbrzychu i w Żmijowiskach. Nie musicie nigdzie dzwonić, opowiadać się, zaliczać door selection. Wystarczy przyjść i skłonić głowę… Prawdziwe rodzime Sacrum czeka otwarte. I co więcej, a może przede wszystkim, miejscowi ludzie to rozumieją i szanują, nawet jeśli nie są rodzimowiercami, ani rodzimokulturowcami. Mogą nie podzielać, ale szanują cudzą wiarę i rozumieją, że ona jest dla kogoś ważna. Dlatego nie trzeba się od nich odgradzać.
Płoty znajdziecie tylko tam, gdzie brak wiary, a chodzi o coś innego, pozerstwo lub politykę, czyli wokół „Chramu Stokroć” na Mazurach, u kabotyna pod Olsztynem, wokół „Ślężańskiego Trzebiszcza” i gdziekolwiek indziej, gdzie zobaczycie płot – tam nie ma wiary!
Szczera wiara budzi szacunek, więc nie trzeba wkoło niej płotu. To zawsze pamiętajcie!
PS
Obraz ilustrujący malował Andriej Szyszkin (obrazki to jedyna rzecz, która w rosyjskim rodzimowierstwie nie jest wredna).