Wstęp do teorii trzech kręgów kobiecej prozy science fiction w Polsce. Na przykładzie twórczości Antoniny Liedtke i Anny Kańtoch (kliknięcie otwiera połączenie do ejournals.eu)
Nie ma tu ani słowa prawdy. Jest to stek życzeniowych konfabulacji, oparty na nielicznych faktach, wyselekcjonowanych pod tezę. Klasyczna naukowa szarlataneria i mętniactwo, bazujące na pseudonaukowej terminologii. Głowacka pomija nagrody "Sfinksa" i "Srebrny Glob", pomija działalność Pawła Dunin-Wąsowicza, zwłaszcza trzecie wydanie "Parnas-bis" i "Oko smoka". Relacjonując spór o "Cyber Joly Dream" Lidtke, pomija stanowisko moje, przedstawione w "Informatorze Gdańskiego Klubu Fantastyki" nr 172 (wrzesień 2003), s.21, ponieważ przeczy ono tezie Głowackiej o istnieniu: "androcentrycznej perspektywy, sprowadzającej utwór Liedtke do banalnej historii miłosnej". Akurat ja pierwszy skupiłem się na motywie rezygnacji z ciała, którego odkrycie przypisują sobie feministki. Przede wszystkim Głowacka pomija fakt, że jeden z najmocniejszych ataków na Liedtke wyszedł spod pióra kobiety - Agnieszki Fulińskiej - "Cyberjeleń na cyberrykowisku", „Nowa Fantastyka” 5/2001...? Za ten paszkwil, bo recenzją tego nie można nazwać, Fulińska została przeze mnie zaorana tak epicko, że groziła mi potem procesem o zniesławienie. Ja się nie przestraszyłem, ale wszyscy redaktorzy naczelni tak, więc moja replika krążyła po środowisku jedynie w maszynopisie. I zauważcie, że o Fulińskiej Głowacka chytrze nie wspomina...
Według Głowackiej tylko faceci po tekście Liedtke jeździli, a kobiety ją tylko broniły (Gajewska, Kułakowska) - tu macie kłamstwo przyłapane "in flagranti"! Prawda była taka, że Liedtke bronili mężczyźni (ja i Dukaj) i kobiety wspomniane wyżej, jak również atakowali ją mężczyźni i kobiety (Oramus, Parowski, Fulińska), zatem kryterium płci nie ma w tym sporze żadnego zastosowania. Twierdzenie, że było inaczej, jest fałszowaniem historii fandomu. Broniłem CJD mimo osobistej awersji do autorki - przegrałem z nią w bezpośredniej konkurencji do Zajdla i nie cierpię jej prywatnie jako osoby.
W polskiej fantastyce nie było żadnego seksizmu!
Pisarki były doceniane trzykrotnie wyżej od ich odsetka w populacji autorów (ok. 10%), ponieważ wśród laureatów Nagrody Zajdla kobiety stanowią jedną trzecią nagrodzonych (33%). Stosując myślenie feministyczne, trzeba by powiedzieć, że to mężczyźni byli nieproporcjonalnie dyskryminowani przez zakulisowe procedury wyłaniania laureatów Nagrody Zajdla, co jest oczywistą bzdurą. Głowacka bardzo słabo zna nasze środowisko i jego historię. Cała jej wiedza to parę wyjętych z kontekstu, anachronicznych wycinków prasowych. Charakterystyczna rzecz - swoją koncepcję pierwszego kręgu buduje, nie znając fanzinów...
Powtórzę, w teorii Głowackiej nie ma ani słowa prawy! To stek pomówień i oszczerstw, opartych na pretekstowej metodologii, powierzchownych badaniach pod tezę i pseudonaukowej żonglerce terminologią. Uznanie jej insynuacji i arbitralnych nadinterpretacji za pracę naukową ośmiesza uczelnię, która się pod tym podpisuje.
Nie powinienem był zaszczycać cynicznej oportunistki polemiką merytoryczną. Oszustwa na takie wyróżnienie nie zasługują. Ta sprawa narusza podstawy etyki naukowej. Tezy Głowackiej są pomówieniami, naruszającymi dobre imię twórców fantastyki i powinny być procedowane sądowo. Proponuję pozew zbiorowy.
Tymczasem Polska Akademia Nauk to dzieło Głowackiej nagrodziła! To szczyt cynizmu, oportunizmu i pogardy prawdy!