To najpoważniejszy problem z dotychczas poruszonych. Z racji obojga moich wykształceń problem tzw. „świadomości ekologicznej” śledzę na bieżąco już okrągłe 30 lat. I widzę skalę masowego ogłupiania i manipulacji, większą niż w przypadku mody na egzorcyzmy.
Powiedzieli wam, że jak się pozbędziecie foliowych toreb, to będzie dobrze dla środowiska? – Powiedzieli!
Wcześniej powiedzieli wam, że trzeba się pozbyć freonów (które będąc 5 razy cięższe od powietrza wcale się do żadnej stratosfery nie wybierają), to będzie dobrze dla Antarktydy…
Jeszcze wcześniej mówili wam, że trzeba się pozbyć z dymów zasadowych pyłów, więc dramatycznym problemem stały się kwaśne deszcze, które te pyły wcześniej zobojętniały i przetwarzały w przydatne, spadające z nieba nawozy sztuczne.
CIĄGLE MÓWIĄ WAM JAKIEŚ GŁUPOTY! Wyrwane z kontekstu, bez związku z czymkolwiek. Co chwila wyskakuje jakiś ekologiczny diabełek z pudełka i zaczyna się medialne pranie mózgów. Teraz że wasze reklamówki są złe, chociaż większość plastiku wywalają do oceanów kraje Wschodniej Afryki i Południowo-Wschodniej Azji, ale im nikt niczego nie powie, bo to rasizm.
A powiedzieli wam może, że ci wspaniali Zieloni Niemcy wycięli właśnie własną Puszę Białowieską, bo pod nią było złoże węgla brunatnego, który oni zaraz spalą i wywalą w atmosferę w postaci dwutlenku węgla, jednocześnie oskarżając Polskę o całe ekologiczne zło… Powiedzieli?
A powiedzieli może, że ta wspaniała Unia, która zabroniła naszym rybakom w imię ekologii łowić dorszy, jednocześnie pozwoliła Duńczykom masowo wyławiać z Bałtyku cały dorszowy narybek na paszę, doprowadzając Bałtyk do stanu wodnej pustyni? Powiedzieli? Nie, bo „prawdziwym” problemem ekologicznym jest przecież przekop Mierzei Wiślanej…
Pora zdać sobie sprawę, że systemy ekologiczne to najbardziej złożone systemy w przyrodzie i nigdy nie będą działać tak, jak sobie jakiś zielony politruk życzy. Zawsze wszystkich zaskoczą! I zawsze proste, dyktowane przez ideologię rozwiązania nie będą w ekologii skuteczne.
Za to doskonale przydadzą się do manipulowania ogłupiałymi ludźmi, którzy serio wierzą, że gwałtowny wzrost popytu na papierowe torby, w ramach walki z foliowymi, pomoże przyrodzie, bo się więcej lasów na ten papier wytnie…
Przemyślałem jeszcze tę kwestię.
I wcale nie wygląda tak idiotycznie jak na pierwszy rzut oka.
Przynajmniej pozostając w obrębie paradygmatu, że CO2 w powietrzu jest faktycznym zagrożeniem dla planety i cywilizacji, co jest tezą baaardzo wątpliwą. Niemniej:
Obecnie plastik wytwarza się z ropy, zwiększając tym samym jej zużycie. Zamiana plastiku na papier, czy drewno zwiększy popyt na drewno a zmniejszy na ropę. Ceny ropy spadną a ceny drewna wzrosną.
Ropy będzie się więc wydobywać mniej, a drewna pozyskiwać więcej. Starsze drzewa będzie się wycinać i sadzić nowe. Nowo zasadzone drzewa rosnąc będą wchłaniały CO2 z powietrza. Takie młodniki są w tym dużo bardziej wydajne niż lasy dojrzałe – klimaksowe.
Taka polityka przyśpiesza więc wymianę pokoleń drzew w lasach, co powoduje wchłonięcie większej ilości CO2 z atmosfery.
Jest tylko jeden haczyk – co zrobić ze zużytymi torbami i innymi wyrobami z drewna i papieru? Jeżeli wylądują na wysypisku, to się rozłożą i uwolnią CO2 z powrotem do atmosfery. Już lepiej palić nimi w piecu.
Tak czy owak wygląda to jednak na jakąś próbę rozwiązania kompletnie wymyślonego i wyssanego z palca problemu. Ale w odróżnieniu od samego problemu – próbę racjonalną.
Im więcej lasów się wytnie, tym więcej nowych się posadzi, a one będą rosły i pochłaniały CO2…
Chora i pokrętna logika, ale logika…